Wreszcie nastała niedziela, co oznaczało oczywiście wielki rumor w Skrzydle Szpitalnym. Pani Pomfrey musiała przebadać dokładnie Mistrza Eliksirów, po czym pozwoliła mu wrócić do swoich komnat. Wiedziała, że nawet gdyby nie mógł chodzić to w tamten dzień by się stamtąd wyczołgał. Kiedy zamknęły się za nim drzwi, westchnęła cicho i podeszła do ucznia, który właśnie trafił do niej z przeziębieniem...
Tymczasem Severus Snape przechadzał się powoli korytarzami Hogwartu, rozglądając się na boki. Na szczęście skutki Cruciatusów nie dawały mu się już tak we znaki. Minął Wielką Salę, zauważając, że trwa właśnie kolacja i udał się do swoich lochów. I wtedy dotarło do niego, że już dzisiaj miał mieć pierwszą lekcję z Granger. Przeklął szpetnie i sięgnął po swoje stare notatki. Poszperał trochę, aż w końcu znalazł to czego szukał.
Położył swoją pracę na temat proroczych snów na biurku, wziął do ręki kawałek pergaminu i napisał swoim starannym pismem krótką notatkę:
Rzucił szybko zaklęcie czasowe* i przywiązał zwitek pergaminu do nóżki sowy, po czym wypuścił ją przez okno. Spojrzał na zegarek i stwierdził, że wystarczy mu czasu na uwarzenie eliksiru pieprzowego dla Pomfrey. Niektórzy mogliby stwierdzić, że był pracoholikiem, ale on po prostu fascynował się eliksirami. Założył swój strój ochronny i zaczął łamać kieł węża... Ale to przecież nie jest ciekawe!
Jeśli chodzi o pannę Granger to właśnie wychodziła z Wielkiej Sali, kiedy natknęła się na Malfoya i jego bandę. Oczywiście nie obyło się bez złośliwych komentarzy, typu "Wielka Sala tak przepełniła się twoim szlamem, że musisz stamtąd uciekać?" czy też "A gdzie Wiewióra i Bliznowaty? Ach, już wiem! Chowają się, bo boją się Czarnego Pana!".
Hermiona, jak na damę przystało, uśmiechnęła się pogodnie i wymierzyła Malfoyowi siarczysty policzek, po czym z gracją odeszła do swojego dormitorium. Miała nadzieję, że duma nie pozwoli mu pójść do profesorów. Wiedziała, że w życiu nie przyznałby się do tego, że dziewczyna go uderzyła. Uśmiechnęła się z satysfakcją i poszła do swojego dormitorium. Kiedy otwierała drzwi, pojawiła się przed nią mała płomykówka z drobną karteczką.
Zamknęła drzwi, dała sowie jakiś przysmak i przebiegła szybko wzrokiem po kartce. Jej twarz momentalnie zastygła w bezruchu, kiedy zobaczyła podpis.
- Jak ja mogłam o tym zapomnieć?! - krzyknęła, ciesząc się, że na jej kwatery rzucone jest zaklęcie wyciszające. Była na siebie strasznie zła, bo nie przeczytała jeszcze wszystkiego. I Snape będzie miał powód do nabijania się z niej, po prostu super. Westchnęła głośno i stwierdziła, że nie zdąży zbyt wiele przeczytać, jeśli chce się trochę ogarnąć. Zabrała swoje rzeczy i poszła do łazienki prefektów.
Około 2 godziny później była już całkowicie gotowa. Zakręciła włosy przy pomocy różdżki, bo były nie do zniesienia i stały na wszystkie strony. Wrzuciła do swojej torby kilka podręczników do Eliksirów i jedyny wolumin, który udało jej się zdobyć i przeczytać. Nadal jednak nie znała odpowiedzi na kilka pytań, więc denerwowała się. Tak jakby szła na egzamin, nie przygotowując się na niego w ogóle.
Równo o godzinie 19 zapukała do mahoniowych drzwi, które prowadziły do gabinetu Mistrza Eliksirów. Odpowiedziało jej dosyć głośne "Wchodź, byle szybko". Otworzyła więc drzwi i pośpiesznie je za sobą zamknęła. Nie musiała się rozglądać, była tam całkiem niedawno...
- Dzień dobry profesorze - powiedziała uprzejmie, po czym poprawiła torbę, która osunęła się z jej ramienia.
- Siadaj - ruchem wskazał jej krzesło, stojące naprzeciwko jego własnego, po drugiej stronie biurka. - Przynajmniej się nie spóźniłaś... Domyślam się, że Dumbledore już cię o wszystkim poinformował, jednak mimo wszystko powtórzę. Jesteś u mnie na stażu, przez co oczekuję od ciebie, że będziesz używała chociaż odrobiny mózgu, ale nie będziesz się też wymądrzać tak jak lubisz robić to na lekcjach. Każdego wieczoru o tej porze masz się stawiać w moim gabinecie, jeśli mnie nie będzie to na pewno wyślę ci sowę z wiadomością...
W tym czasie Hermiona ugryzła się w język trzykrotnie, bo wiedziała, że lepiej nie drażnić Snape'a, jeśli miało się z nim spędzić jakiś czas. Spojrzała na niego, słuchając uważnie kiedy mówił. Wiedziała, że każde słowo było dokładnie zaplanowane, zapewne już wcześniej.
-...A teraz przejdziemy już do tych twoich wizji - prychnął, wypowiadając ostatnie słowo i spojrzał na twarz Gryfonki, zastanawiając się ile wyczytała z tych swoich ogromnych tomiszczy. - Dobra Granger, mów co wiesz.
- Ech... No więc w księdze, którą czytałam pisali, że takie wizje są bardzo rzadką umiejętnością, która objawia się tylko w wybranych czarodziejskich rodach. Oprócz tego było wiele nieistotnych rzeczy na temat interpretacji snów, w których pojawiają się jedynie symbole. Uznałam jednak, że nie tyczy się to mnie, bo w moim przypadku wszystko było dosłowne. Jednak nadal nie rozumiem jakim cudem posiadam tą umiejętność... - przerwała i zagryzła wargę, zastanawiając się czy powinna wspominać o Czarnej Magii. W końcu uznała jednak, że musiałaby się wtedy tłumaczyć skąd ją miała, a nie chciała dostać kolejnych minusowych punktów.
- Któż by pomyślał, że taki umysł jak twój nie będzie czegoś wiedział - oczywiście nie mógł przepuścić okazji do upokorzenia Gryfona, nie byłby przecież sobą, gdyby tego nie zrobił. - Skoro objawia się w czarodziejskich rodach to znaczy, że miałaś czarodziejskich przodków. Po prostu jakaś twoja prababka albo pradziadek nie mieli czarodziejskich umiejętności. To przecież logiczne, nieprawdaż?
- Ale co... jak... Nie jestem mugolaczką! Malfoy się mylił przez te wszystkie lata! - początkowy szok, szybko zastąpiła triumfem. Te wszystkie obelgi nawet nie były prawdą. Tak się cieszyła, że zapomniała całkowicie o Snapie, który uśmiechał się kpiąco, patrząc na nią.
- Nie jesteś mugolaczką, co nie zmienia faktu, że mówiłem coś o używaniu mózgu! Możesz już przestać cieszyć się jak jakaś idiotka, bo ktoś inny się mylił. A teraz mogłabyś łaskawie rozpocząć swój staż. Chodź za mną - wstał zza biurka i skierował się do drzwi, które prowadziły do składzika. - Masz powycierać każdy słoik i zapisywać sobie czego zaczyna brakować i ile należy kupić bądź zebrać. Jak już skończysz to przyjdź do mojego gabinetu.
Hermiona z przerażeniem spojrzała na wielki regał, cały zapełniony przeróżnymi ingrediencjami. Wiedziała, że szybko tego nie skończy, więc usiadła sobie na chłodnej posadzce, wyjęła różdżkę, pergamin i pióro i zaczęła swoją pracę.
Po dwóch godzinach była tak strasznie zmęczona, że źle zaakcentowała zaklęcie przywołujące. Dlatego właśnie słoik z ciemiernikiem czarnym roztrzaskał się na jej dłoni. Szkło wbiło się w jej dłoń, a trująca roślina sprawiała dodatkowy ból. Pisnęła z przerażenia i bólu, po czym wypuściła ciemiernik z dłoni.
W tym czasie Snape sprawdzał kartkówki swoich uczniów. Właśnie skreślał całkowicie bezsensowne zdanie, napisane przez jakiegoś puchona, gdy nagle usłyszał przejmujący wrzask. Domyślił się, że pochodził on ze składzika, więc szybko się poderwał i pobiegł w tamtym kierunku. Kiedy otworzył drzwi, zobaczył Granger siedzącą na podłodze z ręką całą we krwi i kawałkami słoika wokół nóg.
"Co ona do cholery jasnej zrobiła?" - pomyślał i podszedł bliżej do niej. Schylił się, a to co zobaczył okropnie go przeraziło.
~*~
Hej kochani!
Jest was tak duużo i bardzo wam za to dziękuję. Nie spodziewałam się, że to co piszę spotka się z takim zainteresowaniem. Mam nadzieję, że wybaczycie mi za przerwanie w takim momencie, ale nie chciałam zbytnio przedłużać rozdziału. Zmieniłam też swoją profilówkę na Bloggerze, więc jeśli ktoś nie widział mojej twarzy, a ciekawiło go jak wyglądam to może teraz podziwiać dzieło mojej kamerki w laptopie. xD
Niestety niedługo koniec wakacji, więc możliwe, że rozdziały będę dodawała jedynie w weekendy. Oczywiście będę starała się wrzucać też w tygodniu, ale nie zawsze mogę mieć czas, więc proszę was żebyście mi to wybaczyli.
Ach, no i dziękuję za wszystkie komentarze, dzięki nim wiem, że mam dla kogo pisać. <3
* Zaklęcie wymyślone na potrzeby opowiadania
* Zaklęcie wymyślone na potrzeby opowiadania