piątek, 25 lipca 2014

Rozdział II

   Hermiona otworzyła oczy, rozglądając się, nie wiedząc początkowo gdzie się znajduje. W końcu jednak jej umysł zaczął pracować, uświadomiła sobie, że obudziło ją zaklęcie, które rzuciła na Mistrza Eliksirów. Czym prędzej zerwała się z łóżka i pobiegła do pokoju obok. Od razu było widać, że coś jest nie tak, profesor rzucał się po łóżku i mamrotał sobie coś pod nosem.
   Gryfonka chwilę potem była już przy jego łóżku i rzucała zaklęcie, które miało sprawdzić temperaturę. Kiedy nad leżącym pokazał się rezultat zaklęcia, zaklęła siarczyście. 40 stopni… Cholera, nie jest dobrze…
   Wiedziała, że nie może mu podać kolejnego eliksiru, bo jego organizm przyjął ich już bardzo wiele w ciągu ostatniej doby. Przypomniała więc sobie jak jej mama radziła sobie w sytuacjach, gdy to ona leżała chora z gorączką. Transmutowała jakąś szmatkę, która leżała na stoliku nocnym i zamoczyła ją w wodzie, również wyczarowanej. Miała nadzieje, że zimne kompresy pomogą, jej zawsze pomagały…
   Na szczęście w przypadku Snape’a nie było inaczej. Po około pół godziny gorączka nieco zelżała, temperatura wynosiła 37 stopni, więc spokojnie można było powiedzieć, że sytuacja opanowana…
   Granger westchnęła głęboko. Nigdy by nie przypuszczała, że kiedyś jej sny będą się spełniać... Ach, gdyby to jeszcze były przyjemne sny... Ale nie, to musiał być jeden z największych koszmarów. Przypomniała sobie tą niezliczoną ilość Cruciatusów. Jaki on był silny… I jak wiele wycierpiał… Nikt nie powinien przez to przechodzić, nieważne jakie grzechy popełnił w przeszłości.
   Upewniła się jeszcze, że z profesorem wszystko w porządku i wróciła do “swojego” łóżka. Też była zmęczona, chociaż nie tak bardzo jak on. Jednak podawanie tych wszystkich eliksirów nie jest wcale łatwe. Usnęła bardzo szybko, na szczęście nic złego jej się nie śniło.
   Tym razem przespała tą krótką resztę nocy, która jej została i weszła do pokoju Mistrza Eliksirów. Nadal spał, jednak ona wiedziała, że musi już iść do siebie. Inaczej wywołałaby niepotrzebne plotki…
   Wiedziała, że zaklęcie monitorujące nadal działa, więc o to nie bała się zbytnio. Co prawda miała jeszcze porozmawiać o szlabanie, jednak domyślała się, że kiedy Snape się obudzi, nie będzie raczej zadowolony, że nie opuściła jeszcze jego kwater.
   Wymknęła się więc najciszej jak potrafiła i udała się do swojego pokoju prefekt naczelnej. Rozglądała się po korytarzach, które mijała, jednak nikogo nie dostrzegła… Jak dobrze, że wszyscy nadal spali.
   Kiedy była już na odpowiednim piętrze, podała szybko hasło i wpadła do pokoju, tak żeby nikt nie zauważył jej wchodzącej o tej porze do własnego mieszkania. Spojrzała na zegarek, z ulgą stwierdzając, że właśnie o tej godzinie zazwyczaj się budziła. Czyli nie miała zbytniego opóźnienia. Ogarnęła się całkiem szybko, nie licząc włosów, bo z nimi musiała się trochę namęczyć. Posiadanie loków nie jest wcale zawsze takie przyjemne…
   Chwilę przed 8 pakowała książki do torby, robiła ostatnie poprawki w fryzurze i kiedy miała otwierać drzwi, usłyszała pukanie. Otworzyła, nieco zdziwiona, bo nikt nie przychodził do niej tak wcześnie.
   Jej oczom ukazała się dosyć wysoka postura dyrektora. Kiedy pierwszy szok minął, co stało się oczywiście szybko, z uśmiechem przywitała dyrektora:
- Dzień dobry, dyrektorze! Co pana do mnie sprowadza? - spytała, przepuszczając Dumbledore’a w drzwiach.
- Och, dzień dobry, panno Granger - uśmiechnął się do niej dobrodusznie, jak zwykł robić podczas wszelakich rozmów. - Chciałem cię o coś spytać… Widziałem, że dzisiaj w nocy profesor Snape odjął Gryffindorowi trochę punktów, a ty jako prefekt naczelna masz oczywiście dostęp do informacji za jakie przewinienie. Jako dyrektor również takie informacje posiadam, więc chciałbym wiedzieć, co było tak ważne, żeby najlepsza uczennica Hogwartu od czasów Roweny Ravenclaw szwędała się samotnie po korytarzach.
- Wie pan, właśnie się do pana wybierałam w tej sprawie, ale myślę, że… - nagle gwałtownie przerwała, bo zaklęcie monitorujące dało o sobie znać. - Myślę, że teraz powinniśmy iść jak najszybciej do profesora Snape’a.
   Z tymi słowami wybiegła z pokoju, dając mu znak, by podążał za nią. Nie zwracała nawet uwagi na mijających ją uczniów, liczyło się tylko to, żeby dotrzeć do kwater Mistrza Eliksirów. Od tego mogło zależeć jego życie…
   Wpadła do pokoju, spoglądając z przerażeniem na bladą twarz profesora, a później na dyrektora, który właśnie mijał ostatni zakręt…
   Nie mogła dłużej czekać - podbiegła do niego i z przerażeniem stwierdziła, że jego klatka unosi się bardzo wolno, a po chwili zamiera w całkowitym bez ruchu. Wiedziała, że aktualnie żadne zaklęcia i eliksiry nie pomogą, bo przyjął ich byt wiele. Jedynym wyjściem były mugolskie sposoby. Tak bardzo się w tym momencie cieszyła, że tak uważała na zajęciach z pierwszej pomocy.
   Uciskała jego klatkę, odliczając aż doszła do 30. Nie skutkowało… Z zaskakującą śmiałością przyłożyła usta do jego ust i wykonała dwa oddechy. Później znowu wróciła do uciskania klatki… I w końcu z ulgą stwierdziła, że oddycha.
   Odetchnęła głęboko, po czym spojrzała na twarz dyrektora. Dostrzegła na niej wielki szok i zmartwienie. Domyślała się, że zapewne widział coś co mogła przypominać pocałunek… I na pewno martwił się o Mistrza Eliksirów. Zwróciła się do niego, upewniając się, że jej głos nie będzie wyrażał żadnych emocji:
- Czy mógłby pan udać się z profesorem Snape’m do Skrzydła Szpitalnego? Chciałabym zdążyć jeszcze na śniadanie, a niedługo mam lekcje - była z siebie bardzo dumna. Udało jej się zapanować nad głosem. - Ach, jeśli chodzi o te punkty… to po prostu udałam się na nocną przechadzkę do Działu Ksiąg Zakazanych.
   I uciekła z tych komnat. Udała się do Wielkiej Sali, szła spokojnie, wcale nie wracając uwagi na to, że cały czas czuła na swoich ustach wargi jej profesora. Usiadła przy stole Gryfonów, ostatnio było jej tak dziwnie pusto. Brakowało jej chłopaków, którzy szukali horkruksów. Trochę żałowała, że tylko ona użyła Zmieniacza Czasu, ale wiedziała, że Ron by sobie nie poradził z takim podwójnym życiem, a Harry musiał być w pełni skupiony. Poza tym, gdyby był w Hogwarcie, nie byłby bezpieczny.
   Zjadła śniadanie w towarzystwie Ginny, bo od kiedy nie było chłopaków zdążyła się z nią zaprzyjaźnić. Później spojrzała na swój plan i zobaczyła, że ma teraz Obronę przed Czarną Magią. Była ciekawa, kto je poprowadzi. W końcu stwierdziła, że nie ma co dumać, trzeba się przekonać! Dopiła swój sok dyniowy, pożegnała się z Ginny i razem z grupką Gryfonów z jej roku udała się do sali OpCM.
   Jak się okazało, w sali znajdował się sam dyrektor. Lekcja była oczywiście ciekawa, a gryfoni zarobili wiele cennych punktów. Nie wyjaśnił uczniom, czemu nie ma ich profesora. Właściwie to nie byli chyba nawet ciekawi.
   Później lekcje przebiegały swoim zwyczajnym torem. Zaklęcia, które prowadził jak zwykle profesor Flitwick były tak samo interesujące jak zawsze. Uczyli się zaklęć ochronnych, a mianowicie Cave Inimicum i Salvio Hexia. Oczywiście zaklęcia nie były wcale łatwe, w końcu to klasa kończąca w tym roku swoją edukację w Hogwarcie. Na szczęście jednak całkiem dobrze im poszło, a klasa zaklęć jest teraz najprawdopodobniej najbardziej zabezpieczoną salą lekcyjną.
   Następna była transmutacja… Ach, te przemiany wody. Nic niezwykłego, komu niby podczas wojny przyda się umiejętność zamiany pary wodnej w lód?
   Niedługo potem lekcje w końcu dobiegły końca, a ona po obiedzie poszła do swojego pokoju. Chciała przez jakiś czas odpocząć. A potem odwiedzi profesora Snape’a. Nie wiadomo z jakiego powodu, ale czuje się za niego odpowiedzialna.
   Przez godzinę odrabiała prace domowe - więcej czasu nie potrzebowała. Później poprawiła makijaż i fryzurę, by następnie udać się do Skrzydła Szpitalnego.
   Stanęła pod drzwiami i wtedy usłyszała głosy… Należały bez wątpienia do dyrektora i Mistrza Eliksirów. Wprawdzie nie lubiła podsłuchiwać, no ale jak już nadarzyła się okazja… Zza drzwi nie było tego tak dobrze słychać, ale wyłapała kilka słów dyrektora:
- Ona… musisz z nią… dodatkowe lekcje… - i wtedy przerwał mu głośny ryk Snape;a:
- NIE BĘDĘ MIAŁ DODATKOWYCH LEKCJI Z HERMIONĄ GRANGER!
~*~
Mam nadzieję, że się spodoba. Starałam się oddać rozdział w wasze ręce jak najszybciej, więc jego długość nie jest powalająca, ale nie jest też taki krótki. Ach, no i tym zachowaniem na końcu chciałam wam udowodnić, że naprawdę nie będzie cukierkowo.
Poza tym, jeżeli przesadziłam gdzieś w jakimś momencie, to wszystko przez 50 twarzy Greya! Ta seria mnie uzależnia...
Liczę na to, że pod dzisiejszym rozdziałem również pojawią się komentarze, bo dzięki nim moja wena jest taka aktywna. 
Ach, no i oczywiście gdybyście zauważyli jakieś pomyłki - piszcie. Jeżeli przeczytaliście notkę po prawej stronie bloga, to wiecie, że rozdziały nie są betowane. A w końcu ja jestem człowiekiem, więc błędy mogły się wkraść.

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział I

   Młoda Gryfonka siedziała na łóżku w swoim dormitorium. Jako prefekt naczelna miała osobny pokój, więc nie musiała go dzielić z Lavender i Parvati, tak jak do tej pory. Pogrążona była w myślach, lecz nikt nie wie o czym wtedy rozmyślała.
   Nagle jednak, jakby otrząsnęła się z transu. Wstała pospiesznie i pobiegła do biblioteki. Była już późna godzina i tak naprawdę nie powinna była tam iść, ale to przecież taki nieistotny szczególik. Kiedy była już niedaleko stąpała najciszej jak tylko potrafiła, jednakże dzięki jej butom nie było to takie łatwe. Przeklinała się w duchu, bo ich nie zmieniła. No cóż, nie warto rozpaczać.
Udało jej się dostać do środka, na szczęście drzwi nie zaskrzypiały. Podeszła do wejścia działu ksiąg zakazanych i wyjęła różdżkę. Podniosła ją delikatnie do góry, szepcząc ciche “Lumos!”. Niestety z tymi drzwiami nie było tak łatwo, kiedy nacisnęła klamkę dało się usłyszeć dosyć głośny dźwięk. Skrzywiła się delikatnie i popchnęła drzwi. Zamknęła je szybko za sobą i zaczęła przeglądać tytuły. Jej oczom ukazywały się różnorakie tytuły… “Wampiry XII wieku”, nieocenzurowana wersja “Czarownice w średniowieczu” oraz wiele, wiele innych. Nie mogła jednak znaleźć książki, która ją interesowała.
   Była odwrócona cały czas w stronę regałów, więc nie zauważyła profesora, który siedział wygodnie w fotelu o krwistoczerwonym obiciu. Gdy zbliżyła się dostatecznie blisko miejsca, w którym siedział, wstał bezszelestnie i zakradł się do niej niczym kot. Chwycił jej rękę w żelaznym uścisku, ona zaś najzwyczajniej w świecie - zemdlała.
   W całym dziale dało się usłyszeć siarczyste “Kurwa”, wypowiedziane przez Severusa Snape’a, zwanego również Nietoperzem oraz Naczelnym Postrachem Hogwartu. Nikt by się po nim nie spodziewał takiej reakcji… Nie pozwolił upaść dziewczynie, wręcz przeciwnie - uniósł ją i z niespotykaną delikatnością zaniósł ją do swoich komnat. Niestety nie znał hasła do jej pokoju, taką wiedzę posiadała jedynie McGonagall, jednak stwierdził, że nie ma sensu uganiać się za nią po nocy.
   Położył ją na swoim łóżku, sam zaś udał się do salonu i transmutował kanapę w najzwyklejsze łóżko, bez żadnych ozdobników w postaci baldachimów czy czegoś podobnego. Zasiadł na swoim ulubionym fotelu i spojrzał na zegar wiszący w kącie. Zostało mu 15 minut patrolu, jednak stwierdził, że i tak nikogo więcej nie przyłapie, a biedna Granger może się panicznie wystraszyć, kiedy w końcu raczy się obudzić.
- Oj, Granger, Granger… Jednak nie jesteś taka idealna, jak wszystkim się wydaje - szepnął do siebie i westchnął, rozkoszując się swoją ulubioną kawą. Nie chciał, żeby gryfonka po przebudzeniu zaczęła piszczeć, kiedy zorientuje się co się stało, więc postanowił zaczekać aż raczy otworzyć oczy. Sięgnął więc po książkę o eliksirach i zagłębił się w jej treści, nie zwracając przez jakiś czas, co się dookoła niego dzieje.
   W tym czasie, Hermiona zdążyła oprzytomnieć, na szczęście szybko zorientowała się, że zemdlała i to dlatego nic nie pamięta. Ogarnęła ją lekka panika, kiedy przypomniała sobie tą dłoń, zaciskającą się niczym kajdany na jej ręce. Odgoniła jednak od siebie te myśli i rozejrzała się po pokoju.
   Zdecydowanie jej się podobało. Wszystko urządzone było w jasnych kolorach. Szafki, stół oraz dwa krzesełka miały kolor jasnego brązu, podobnie jak łóżko, na którym leżała. Na podłodze zaś, leżał ciemno-zielony dywan. Kiedy przyjrzała się już pokojowi, jej wzrok spoczął na drzwiach, które stały otworem. Miała więc idealny widok na postać, ubraną w czarną szatę. Owa tajemnicza postać nie zauważyła raczej, że się obudziła. Była zbyt zaczytana, a ciekawska dziewczyna stała jak najciszej potrafiła i podeszła do drzwi. Wtedy ze strachem uświadomiła sobie gdzie się znajduje… W fotelu siedział nie kto inny, tylko Severus Snape. Ten sam człowiek, którego ostatnio darzyła takim szacunkiem.
   Z przerażeniem stwierdziła, że w końcu ją zauważył. Spojrzał na nią tymi obsydianowymi tęczówkami… Tak bardzo starała się w nie nie patrzeć, wiedziała, że odnosi się wtedy wrażenie jakby ktoś cię przewiercał.
- O, nasza śpiąca królewna wreszcie raczyła się obudzić - prychnął sarkastycznie Severus, to było tak bardzo w jego stylu. - Może więc wyjaśni, co takiego robiła w dziale ksiąg zakazanych, po ciszy nocnej, w dodatku bez zezwolenia?
- Ja… - Hermiona musiała zebrać w sobie całą odwagę jaką posiadała, w końcu była do cholery Gryfonką! Odetchnęła głęboko i kontynuowała - miałam dziwaczny sen i chciałam sprawdzić, czy może jest to związane z proroczymi snami. Czułam jakby to była przyszłość i… po prostu musiałam się upewnić. Niestety nie zdołałam, gdyż zanim odnalazłam odpowiednią książkę pan mnie znalazł i wystarszył…
- Stop! Zwolnij trochę. Jeżeli dobrze zrozumiałem, przyśniło ci się coś ważnego, skoro chciałaś sprawdzić. Czy było to związane w jakiś sposób z wojną? Albo Voldemortem?
- Poniekąd tak… Właściwie to związane było to głównie z panem…
- Och, naprawdę? Czy jestem aż taki przystojny, że śnię się nastolatkom po nocach? - sarkastyczny uśmieszek wypłynął na usta Mistrze Eliksirów. Hermiona zaś była zdecydowanie zirytowana.
- Gdyby mógł mi pan nie przerywać, to byłabym bardzo wdzięczna. Kontynuując… Śniła mi się jakaś sala, przypominała nieco wielką salę, jednak nie była aż tak ogromna i był w niej jeden stół. Przynajmniej był dopóki jakiś śmierciożerca nie usunął go. Wtedy zaczęło się najgorsze, Voldemort postanowił sprawdzić pańską wierność i zaczął rzucać takie straszne klątwy… - głos w tym miejscu jej się załamał i z trudem powstrzymała się od łez - i ja martwiłam się o pana. Bałam się, że to może się wydarzyć.
   I wtedy Severus upuścił filiżankę, którą do tej pory trzymał. Na początku Hermiona pomyślała, że to pewnie przez to co usłyszał. Kiedy jednak na niego spojrzała, na jego twarzy widniał grymas bólu a prawa dłoń zaciskała się na lewym przedramieniu. Zrozumiała od razu i spojrzała z przerażeniem na niego. Widziała jak wstaje i zakłada szybko szaty śmierciożercy. Spojrzał na nią i rzucił tylko:
- O twoim szlabanie porozmawiamy jak wrócę. Nie waż się nawet stąd wychodzić, jeśli ktoś by cię zauważył, zaczęliby mnie podejrzewać o romans z uczennicą - przy tych słowach wywrócił oczami i wyszedł.
   Gryfonka usiadła w fotelu, który uprzednio zajmował Snape i zaczęła szlochać ze strachu, zażenowania i gniewu. Ona mu powiedziała takie coś, a on tylko kazał jej siedzieć na przysłowiowej dupie i nic nie robić.
   W końcu jednak zdrowy rozsądek wziął górę i uświadomiła sobie, że po takim spotkaniu Mistrz Eliksirów z pewnością będzie potrzebował odpowiednich antidotów. Wstała i niepewnie zaczęła zaglądać do każdego pokoju. Na początku trafiła jej się łazienka z ogromną wanną, co prawda nie miała tak wielu kurków jak ta w łazience prefektów, ale i tak robiła wrażenie. Następnie weszła do gabinetu. Domyśliła się tego po dębowym biurku oraz stercie prac domowych, które czekały na sprawdzenie. Na szczęście już za trzecim razem natrafiła na schowek z eliksirami. Przypomniała sobie jakich klątw użyto w jej śnie i aż ponownie się wzdrygnęła. Upewniła się jednak, czy nie brakuje niczego. Z przerażeniem stwierdziła, że po eliksirach, które miały działać przeciw cruciatusowi, zostały jedynie puste fiolki.
   Musieli mu to robić częściej… Z tą myślą pobiegła do składzika. Wiedziała gdzie jest, bo był odpowiednio oznakowany. I wreszcie dowiedziała się, dokąd prowadzą te tylnie drzwi, które widziała tyle razy na lekcji. Zabrała odpowiednie składniki i weszła do klasy, jak gdyby trwała właśnie lekcja eliksirów, a ona tylko wykonywała polecenia.
   Siekała, miażdzyła i mieszała z taką dokładnością, jakby chodziło o jej własne życie. Bardzo ceniła profesora Snape’a. Zwłaszcza od piątej klasy, kiedy dowiedziała się, że jest szpiegiem. Wtedy jej szacunek do jego inteligencji zamienił się w istny zachwyt całą jego osobą. Podobał jej się nawet ten jego sarkastyczny humorek.
   W końcu, po około dwóch godzinach pracy pośród tych wszystkich oparów udało jej się i skończyła. Przelała eliksir do kilku fiolek i pobiegła do pokoju, w którym Snape ją zostawił. Wtedy uświadomiła sobie, że w jej śnie profesor zwijał się z bólu przy bramie Hogwartu. Dalej nie potrafił się przyczołgać.
   Wzięła więc do ręki podstawowe eliksiry lecznicze, rzuciła na siebie zaklęcie kameleona i pobiegła na błonia, aż w końcu dostrzegła go - nikłą postać leżącą pod drzewem obok bramy. Zwiększyła tempo i już po chwili klęczała przy nim sprawdzając parametry życiowe. Jego puls był bardzo słaby, a oddech nierówny i urywany, więc od razu wlała do jego gardła eliksir, który miał za zadanie ułatwiać oddychanie. Później napoiła go sporą dawką eliksirów wzmacniających. Gdy zauważyła, że jego życie nie jest tymczasowo zagrożone, rzuciła na niego zaklęcie kameleona i lewitowała go za sobą do jego kwater. Miała szczęście, bo nie potrzebowała żadnego głupawego hasła.
   Kiedy tylko przekroczyła próg zaklęcie kameleona zniknęło, widocznie Snape był bardzo ostrożny. Położyła go w łóżku, gdzie się wcześniej ocknęła i pobiegła po resztę eliksirów. Dawała mu je po kolei, mając nadzieję, że wiedza nie zawiedzie jej i nie otruje go przez przypadek.
   Z radością powitała jego otworzenie oczu i cichy, zachrypnięty szept:
- Jesteś jasnowidzem, Granger. Dziękuję ci - po ostatnich słowach ponownie zamknął oczy, tym razem jednak po prostu zasnął z wyczerpania. Hermiona odruchowo uścisnęła jego dłoń i spojrzała na niego z troską? To wręcz komiczne, posądzać jakiegokolwiek ucznia o troskę w stosunku do ich profesora eliksirów. A jednak, brązowooka naprawdę się o niego martwiła.
   Obiecała Snape’owi, że nie będzie się ruszała z jego kwater i chociaż raz już złamała ten zakaz, drugi raz nie miała zamiaru, pomimo początkowej chęci udania się do Dumbledore’a. Rzuciła jeszcze zaklęcie monitorujące, które miało ją obudzić w razie ewentualnych powikłań i położyła się w łóżku, które przygotowane był początkowo dla Severusa. Zamknęła oczy i oddała się w objęcia Morfeusza, mając nadzieję, że przynajmniej tym razem nie będzie miała żadnych wizji.




~*~

Czcionka naprawiona, wiem już w czym leżał problem i udało mi się go rozwiązać.
Dziękuję za każdy komentarz i radę. Naprawdę mnie motywujecie.
Niedługo powinien ukazać się kolejny rozdział! ^^