sobota, 31 października 2015

Rozdział X

  Hermionę obudziło delikatne pukanie do drzwi. Niechętnie otworzyła oczy i ziewnęła przeciągle. Zaraz jednak przypomniała sobie, że należałoby wpuścić intruza, który zakłócał jej sen.
- Proszę! - Zawołała niechętnie, wykrzywiając swoją twarz w wyrazie niezadowolenia. Kiedy jednak drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem, a do pokoju wkroczył dyrektor, szybko wyskoczyła z łóżka, poprawiła koszulkę, która podwinęła jej się za bardzo do góry i odgarnęła kosmyki, które opadały jej na twarz. "Kurde, mogłam chociaż włosy ogarnąć zanim go tu wpuściłam." -przeklinała się w myślach, jednak zaraz przypomniała sobie, że wypadałoby się przywitać i w ogóle okazać jakiekolwiek oznaki dobrego wychowania.
- Ekhem, dzień dobry! - Uśmiechnęła się, chociaż wiedziała, że było widać sztuczność. No ale trudno. - Może pan usiądzie?
- Och, dzień dobry panno Granger. - W jego oczach widać było lekkie rozbawienie, jednak poza tym pozostał całkowicie poważny. - Myślę, że nie ma potrzeby żebym siadał, bo wpadłem tylko na chwilę.
- Mhm, a czy mogłabym wiedzieć czemu zawdzięczam tę wizytę? - Oczywiście domyślała się, że będzie chciał jej wyjaśnić to o czym gadał ze Snape'm, ale musiała wykorzystać swój skrywany talent aktorski i udawać, że nie ma pojęcia o niczym.
- Chciałbym z panią porozmawiać, dzisiaj o 18 w moim gabinecie. Hasło to musy świstusy. - Z jego oczu zniknęły iskierki, a jego ton był bardzo poważny. No, czyli było to coś "większego", tak jak Hermiona podejrzewała. Ugh, czy jej życie nie mogło być takie jak kiedyś?
- Oczywiście, panie dyrektorze - uśmiechnęła się lekko, mając nadzieję, że może zdradzi jej o co chodzi. - A mogłabym chociaż wiedzieć w jakim celu chce pan się ze mną spotkać?
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie, moje drogie dziecko, w swoim czasie - westchnął Dumbledore i skierował się w stronę drzwi. Stanął jednak w progu i odwrócił się jeszcze do niej. - Ale proszę cię, cokolwiek ci Severus powie, nie obwiniaj go. Do zobaczenia.
- Do widzenia! - odkrzyknęła Hermiona, a jedyną odpowiedzią było delikatne kłapnięcie drzwiami.
  Podniosła się ze swojego łóżka i westchnęła ciężko. Czasami wydawało jej się, że wszystko skierowało się przeciwko niej. Tak jakby ktoś chciał zrobić jej nieśmieszny dowcip. Ułożyła starannie poduszki i kołdrę, a potem wyjęła jakiś komplet szat z kufra i udała się do łazienki.
  Jakieś 15 minut później szła już w kierunku Wielkiej Sali, by zjeść w spokoju śniadanie. Cieszyła się, że przynajmniej tym razem nie wyglądała jak niedoszły zombie. Ku swojemu zdziwieniu pojawiła się jako pierwsza przy stole Gryffindoru, nie licząc kilku pierwszoklasistek, więc usiadła na swoim stałym miejscu i nałożyła sobie trochę owsianki. Przeżuwała ją powoli, rozglądając się po innych stołach. Dostrzegła kilka krukonek z jej rocznika, które posłały w jej stronę uśmiech, gdy ją zobaczyły. Odwzajemniła go, gdy nagle poczuła czyjś wzrok na sobie.
  Udała, że się nie zorientowała i wzięła do ust kolejną łyżkę jedzenia pobieżnie rozglądając się za osobą, której szukała. I w końcu znalazła. Siedział sobie przy stole Slytherinu, widocznie o czymś myśląc i patrzył się na nią rozkojarzonym wzrokiem. Zastanawiała się o co może mu chodzić, ale stwierdziła, że w sumie nie ma sensu, w końcu to Malfoy. 
  Zignorowała więc jego spojrzenie i zjadła swoje śniadanie do końca. Kiedy jadła dołączyli do niej Neville i Ginny, jednak szybko się z nimi pożegnała, bo musiała iść jeszcze na chwilę do biblioteki zanim zacznie się lekcja transmutacji.
  Usiadła na swoim zwyczajowym miejscu, czekając na profesor McGonagall, postanowiła, że będzie jak dawniej podnosiła rękę przy każdym pytaniu, bo ostatnio zaniedbywała swoją naukę, a w końcu ostatnia klasa jest najważniejszą w jej edukacji. Dlatego też przed lekcją przeglądała różne księgi opowiadające o wymnażaniu genetycznym. Taki bowiem miał być temat zajęć.
  Podczas kiedy większość klasy zajęta była rozmową do klasy wślizgnął się bury kot. Szybko przemieścił się na przód sali, gdzie zamienił się w czarownicę ze szpiczastą tiarą i okularami na nosie. Nauczycielka odchrząknęła, a cała klasa natychmiast zamilkła. Machnęła różdżką, a na tablicy pojawił się temat.
- Dzisiaj mamy bardzo trudny temat do realizacji, dlatego liczę na wasze pełne skupienie. Do tej pory opór transmutacyjny łamaliście przy pomocy metody krokowej, lecz nie jest ona skuteczna w każdym wypadku. Musicie zatem poznać wymnażanie genetyczne. Polega ono na... -  Ręka brązowowłosej Gryfonki poszybowała w górę, więc profesorka przerwała swój monolog - Tak, panno Granger?
- Ekhm, chciałam powiedzieć, że wymnażanie genetyczne jest dosyć mylną nazwą, gdyż nie ma żadnego związku z genetyką. Najlepiej używa się go kiedy mamy do czynienia z transmutacją międzyrzeczową, gdzie substrat i produkt mają inne nazwy - uśmiechnęła się delikatnie do swojej nauczycielki, mając nadzieję, że ta nie będzie zła za wtrącenie się w jej lekcje. Odetchnęła z ulgą, kiedy odwzajemniła jej uśmiech.
- Masz rację, miałam to właśnie powiedzieć, 20 punktów dla Gryffindoru. Przejdziemy teraz do I Twierdzenia Andertona...
  Lekcje szybko upłynęły, a zegar nieubłaganie zbliżał się do godziny osiemnastej. Mimo tego, że wiedziała mniej więcej czego ta rozmowa miała dotyczyć i tak się stresowała. Nie wiedziała, czego się spodziewać. Ktoś był w gabinecie Snape'a, szpiegował go, to było jasne. Tylko czego ten ktoś się dowiedział, czy nie zagroziło to bezpośrednio profesorowi eliksirów? Zadawała sobie te pytania w drodze do gabinetu dyrektora, nie otrzymując na nie odpowiedzi.
  W końcu nadszedł ten moment, wybiła odpowiednia godzina, a ona stała przed kamienną chimerą. Miała ochotę stamtąd odejść, uciec. Mówiła sobie jednak w duchu, że jest przecież Gryfonką i nie może stchórzyć. W końcu zebrała się na odwagę i powiedziała niepewnie:
- Musy świstusy - chimera odsunęła się, a przed nią zaczęły pojawiać się kręcone schody. Stanęła na pierwszy i zaczęła piąć się ku górze. Fakt, że schody się kręciły, wcale jej niczego nie ułatwiał, nie mogła iść powoli. Stanęła przed drzwiami i zapukała. W odpowiedzi usłyszała głośne:
- Niech pani wchodzi, panno Granger!
- Dzień dobry panie dyrektorze, - dostrzegła też, że w fotelu siedzi także spowita na czarno postać - profesorze.
  Skinęła obu głową i nie bardzo wiedziała co ma ze sobą zrobić. Uciekała wzrokiem nie chcąc patrzeć w przeraźliwie niebieskie oczy, skryte za okularami-połówkami. W końcu z pomocą przyszła jej wskazówka.
- Może pani usiąść, jest tutaj wolne miejsce - usiadła więc, bardzo szybko, co zdradzało jej zdenerwowanie. Poprawiła mimowolnie swoje włosy i postanowiła udawać opanowaną. Spojrzała na dyrektora i postanowiła czekać, aż on zacznie rozmowę.
- Z pewnością zastanawiasz się dlaczego cię tutaj wezwałem. Nie bez powodu jest tu z nami profesor Snape, bo sprawa dotyczy was oboje. Jak się na pewno domyśliłaś, Voldemort już wie o twoich zdolnościach. Nie dowiedział się tego rzecz jasna od nas. - Jej twarz nie zmieniła swojego wyrazu, nie chciała pokazywać, że akurat o  tym już wiedziała. - Podczas kiedy rozmawiałaś o swoich snach z Severusem w jego gabinecie był akurat pewien Ślizgon, który chciał zabrać z jego schowka jakieś ingrediencje do eliksirów. To, że usłyszał informacje o tobie było całkowicie przypadkowe. Niestety swoim odkryciem postanowił podzielić się ze swoim ojcem, a ten... No z pewnością domyślasz się reszty.
- Ym, mogę wiedzieć kim był ten Ślizgon? - Tak właściwie to spodziewała się już odpowiedzi, ale wolała się upewnić. Była na siebie zła, że nie połączyła incydentu przy śniadaniu z tym, co usłyszała poprzedniego dnia w Skrzydle.
- Malfoy. Draco Malfoy, mój chrześniak - tym razem odpowiedź padła z ust Snape'a, który do tej pory milczał. Jego głos był prawie taki jak zwykle, ale dało się w nim wyczuć nutkę żalu.
- Kiedy Voldemort dowiedział się, że Severus o wszystkim wiedział postanowił nakazać mu cię zabić. Oczywiście Severus powiedział mu, że ja na to nie pozwalam, ale Czarny Pan nie jest głupi.
- Wiedział, że ukrywam przed nim naszą rozmowę. Stał się podejrzliwy wobec mnie i dlatego kazał mi torturować te dzieci. Chciał mnie złamać, żebym pokazał mu wszystkie wspomnienia.
  Hermiona nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Znowu poczuła się winna. To przez nią profesor tyle cierpiał. Wiedziała też, że nie miała na to większego wpływu, jednak mimo wszystko obwiniała się w pewnym stopniu o wszystko.
- Och, to stawia nas w niekorzystnej sytuacji. - Uświadomiła sobie, że mężczyźni oczekują od niej czegoś więcej, więc dodała - Jest mi strasznie przykro, bo ta sytuacja wynikła między innymi z mojej winy. No ale moje słowa są teraz niewiele warte, mamy jakiś plan działania?
- Planem działania bym tego nie nazwał. Powiedzmy, że musisz pomóc odzyskać Severusowi zaufanie Voldemorta. Nie będzie to łatwe, ale myślę, że jeśli stworzycie odpowiednie wspomnienia być może się to uda. Do tego jednak potrzebujecie więcej lekcji. Im więcej czasu spędzicie razem tym więcej wspomnień Severus będzie mógł pokazać Czarnemu Panu.
- Hm... Wydaje się być to całkiem logiczne, więc kiedy mam mieć te dodatkowe lekcje?
 Snape osłupiał. Był pewien, że Gryfonka będzie na niego wściekła, zacznie się awanturować, robić mu wyrzuty z powodu braku zabezpieczeń, a ona tak po prostu się na wszystko zgodziła. Nie przestawała go zadziwiać. Z każdym dniem uważał, że jednak jest inteligentniejsza niż myślał.
 - To zależy od profesora Snape'a, ale uważam, że powinniście ustalić to jutro. Dzisiaj jest już za późno - dyrektor uśmiechnął się do nich. Hermiona odczytała to jako "Dobra, nie pokłócili się, niech idą już spać i będzie super, nie będę musiał ich godzić".
- W takim razie myślę, że my nie będziemy już przeszkadzać - Severus wstał ze swojego siedzenia, lekko się przy tym krzywiąc. Ruch nadal sprawiał mu trochę bólu, ale starał się tego nie pokazywać. - Dobrej nocy Albusie.
  Poczekał przez chwilę na Granger i razem wyszli z gabinetu. Stanęli na chwilę przed chimerą i spojrzeli sobie nawzajem w oczy, jakby chcieli coś powiedzieć, ale zrezygnowali i każde z nich poszło w swoją stronę.
- Dobranoc, profesorze - rzuciła jeszcze Granger i skręciła w korytarz prowadzący do jej dormitorium.
  
~*~
Postarałam się żeby ten rozdział był trochę dłuższy, bo nie pojawiał się od dłuższego czasu. Naprawdę często otwierałam go i pisałam jakieś zdanie, ale zawsze coś mi przeszkadzało. No ale w końcu udało mi się go dokończyć i oddaję go w wasze ręce, licząc, że ktoś będzie miał ochotę to przeczytać.
A dzisiaj jest taki wyjątkowy dzień, zarówno rocznica śmierci Jamesa i Lily, jak i dnia, w którym Harry i Ron zaczęli przyjaźnić się z Hermioną, pomyślałam sobie, że to dobra data na dodanie nowego rozdziału, w końcu każdy Potterhead o niej pamięta.